Siedzę sobie w moim różowym (o zgrozo, ten irytujący mnie
kolor ciągle się do mnie przyczepia) dresiku i piszę do/dla was post. Post o
wszystkim i o niczym a najmniej chyba o modzie.
Poniżej moja wariacja na tematy włoskie, jak widać bzik się
pogłębia.
new skirt - Promod %
To pozostałe zdjęcia z zielono-biało-czerwonej kombinacji spódnicy zakupionej w Promodzie na przecenie, bo jest po prostu klasyczna i ostatnio bardzo lubię kolor kawy z mlekiem/cielisty/beż.
Kilka osób z mojego otoczenia wpadło ostatnio na pomysł
portalu randkowego dla specyficznej, określonej grupy osób (jakiej, nie powiem,
lepiej nie zdradzać publicznie preferencji, kiedyś jakiś pracodawca albo inna
żmija to znajdzie i będzie...). Zdanie poprzednie miało być wstępem do tematu
Slow Life, o którym usłyszałam ostatnio przełączając kanały w tv. Slow Life,
OK, ale nie w Polsce a jak w naszym kraju to nie całe życie. Pisząc to siedzę
właśnie na sielskiej anielskiej wsi, na którą po dłuższym przebywaniu w mieście
mi tęskno, ale po dłuższym pobycie 'qua' mam jej dość. Ot, taka przewrotność
ludzka. Jeśli Slow Life to tylko w wypadku włoskiego posagu - czyt. księcia na
białym/czarnym koniu, zamienię na domek w włoskiej wiosce z winnicą lub
ewentualnie restauracją. Takie SL mogę prowadzić. Z tamtych terenów ten termin
się wywodzi i tylko tam wg mnie może mieć prawdziwe zastosowanie.
Propo blogowania modowego jeszcze, doszkalam się ostatnio.
Dokładniej - nie jestem i pewnie nie będę nigdy ekspertem ds. mody, ale
pozytywnym skutkiem ubocznym prowadzenia bloga jest wpadanie i przeglądanie
adresów różnych blogerów. Naprawdę można się wiele dowiedzieć o modzie i nie
tylko z takich blogów jak wearability czy Adelina. Dla mnie blog jest ciekawą
odskocznią od życia, ale nie jest on na pewno w piątce rzeczy, które lubię
robić i robię, jednak utkwiły mi w głowie słowa z ostatniego postu soie.
Ja
torebkę od McQueena zamieniłabym z okrzykiem radości na bilet na mecz siatkarzy
na igrzyskach itd. Dlatego chcę podziękować blogerkom, do których zaglądam (nie tylko tym wymienionym a tym, które obserwuję) za
poszerzanie horyzontów. Mam nadzieję, że za kilka lat będę mogła powiedzieć
'jesteśmy w Mediolanie' i przejść się którąś z ulic bez powodowania konwulsji u
osób przypadkowo na mnie spoglądających.
***
Dziś mowa o literce H. Na style.com przeglądając
projektantów dotarłam do nieznanej mi do tej pory marki Hakaan.
Hakaan Yildirim to projektant pochodzenia tureckiego. Studiował design na Istanbul Mimar
Sinan Fine Arts University. Został uznany za odkrycie Paris Fashion Week
2011. Kolekcje obfitują w czerń i biel, zarówno na sportowo jak i elegancko. Na
świecie jego kolekcje od tej pory są coraz bardziej znane i rozchwytywane przez
osoby z showbiznesu. Część z ubrań prezentowanych na pokazach jest naprawdę
‘ready to wear’ (gdyby nie cena) i można by je ubrać np. do pracy, co nie jest
tak częstym zjawiskiem w świecie mody. W najnowszej kolekcji bardzo przypadły
mi do gustu kolory i połączenia materiałów.
kolekcja SS 2011
kolekcja FW 2011/2012
kolekcja SS 2012
kolekcja FW 2012/2013
zdjęcia pochodzą ze strony style.com
Dziękuję za uwagę. Niedługo kontynuacja literki H.
Miłych, spokojnych wakacji i urlopów.
Świetna spódniczka! :)
OdpowiedzUsuńmam lekko obsesje na cale biale stylizacje ostatnio!! wiec nie dziwne ze uwielbiam dwa pierwsze kombinezony! swietne zdjecia!!
OdpowiedzUsuńxxo
piękna spódnica, ale wydaje się być bez kształtu..
OdpowiedzUsuńwlasciwie to nie wiadomo czy jest prosta czy lekko rozszerzona, i powiedzmy to tak - jest troszke luzna na mnie na razie ;) ale zal mi ja bylo zostawic :P
Usuń